Kruki #1
Kruki
Maurycy
Ile przez lata wyhodowałem ptaków,
Wyłącznie po to, by wyrywać im pióra?
Wszystkie powstały ze zdeptanych kwiatów,
Lecz ty jedyny zechciałeś mnie słuchać,
Pytałeś mnie zawsze, chwiejąc myślami,
Czy pewien jestem swych czynów obecnych,
Zadowolony dotychczas byłeś odpowiedziami,
Do momentu, aż przestałem być pewny,
Dzisiaj już wiem, dlaczego chcę chronić jej uśmiech,
Chociaż już nigdy jej przy mnie nie będzie,
Nadała mi barwę, którą ukształtować muszę,
Nim dzień naszego rozstania nadejdzie.
To mnie wybrałeś, bym Matyldę odnalazł,
Choć przez to nie wiem, czym się stałem,
Zmusiłeś malarza, bym piórami obrastał,
Choć przez to nie wiem, czy nie umarłem.
Częściej widuję demony, niż Boga podobieństwo,
Czuję, jakby dusza rozsypywała mi się na kawałki
Jak czarne dziury wessające chcieć wszystko,
Zerwać wszystkie więzi, od miłości do przyjaźni.
Kim jestem? Czy tylko czyimś krukiem kolejnym?
Czymś więcej – odpowiedział mi ptak nagle,
Zawsze mówiłem, że jestem poetą przeklętym,
Przez co prawdy nigdy się nie domyślałem.
Czy to cena, jaką przyszło mi płacić
Za wszystkie grzechy osób mi nieznanych?
Czy przez nie musiałem wszystko stracić,
Otrzymać demony pokoleniu przekazywane?
Przywołać cię chce, by dokończyć tę opowieść,
Byś opowiedział mi, jak to jest mieć Matyldę,
O waszych czasach przed wiecznością powiedz,
Choćby miały trwać w waszych sercach chwilę.
Dlaczego akurat ja mam zakończyć wojnę
Między naszymi krukami i demonami przeszłości,
Zmuszony opowiedzieć się po którejś stronie,
Która ukształtuje resztę naszej przyszłości?
Komentarze
Prześlij komentarz