Bal – Wiersz
zerochan.net |
Mit #2
Bal
Bal, choć na parkiecie tylko jedna para,
Nie słyszę muzyki, bo musi być piękna,
W białą suknię odziana młoda dama,
Pląsa i wywija z mieszkańcem piekła.
Parkiet dopiero co świeżo pastowany,
Porysowany już jej ostrym obcasem,
Towarzysz panny widać uradowany,
Wprowadzać lubi wszędzie anarchię.
Dama zamiast strachu w oczach ma uśmiech,
Słyszę muzykę, lecz jej nie rozumiem,
W czarnym kubraku pan z nudy nie uśnie,
Widzę tę parę choć jej nie rozumiem.
Ona piękna, młoda, choć niepromienna,
On także młody, z krótkimi rogami,
Przybyli oboje tu bez zaproszenia,
A bawią się jakby byli sami.
Jak nazwać ich taniec? Nie wiem,
Do głowy przychodzi mi Danse
Macabre,
Jak ich powstrzymać? Tez nie wiem,
Dwie postacie wciąż niszczą parkiet.
Stoję i dumam nad losem drewna,
Parkiet z niego właśnie stworzony,
Do oka napływa mi łza rzewna,
Tak jak i goście jestem zniesmaczony.
Ktoś prosi mnie do tańca,
Dziewczyna w pięknej złotej sukni,
Para na parkiecie tańczy walca,
Odrzuciłem jej dłoń, jestem głupi.
Komentarze
Prześlij komentarz